Legenda
kompaktowych minivanów, która od trzech generacji stanowiła wzór do
naśladowania, przeszła w 2016 roku rewolucję, która mogła ją pogrzebać albo postawić
na nogi. W czasach, gdy rekordy popularności biją SUVy, drugie miejsce w
segmencie w rankingu sprzedaży za 2017 rok w Europie trzeba uznać za sukces.
Ale czy nowy Grand Scenic to wciąż rodzinny samochód?
APARYCJA
Będę
strzelał, jeśli ktoś powie, że nowy Grand Scenic jest brzydki albo mało atrakcyjny. Sylwetka jest
nowoczesna, wypełniona krągłościami i aż kipi energią. To auto swym wyglądem
mówi: Wsiadajcie, jedźmy gdzieś! Charakterystyczne elementy jak załamanie linii
bocznych szyb, tylne światła LED z sygnaturą diabelskich rogów czy ogromne 20
calowe atrakcyjne alufelgi sprawiają, że auto nie jest podobne ani do konkurentów,
ani nie wygląda jak napompowane Megane. Designersko- majstersztyk.
Niestety
spasowanie elementów nadwozia pozostawia miejscami trochę do życzenia. W
trakcie testu zauważyłem, że przestała się też domykać jedna z dysz
spryskiwaczy reflektorów.
A
jak jest z wnętrzem? Z jednej strony jest bardzo spójne z tym co na zewnątrz. Jest
nowoczesny projekt z centralnie umieszczonym ekranem o przekątnej 8,7 cala
sterującym większością funkcji pokładowych, piękne skórzane fotele, deska
rozdzielcza z miękkich materiałów ze ściegiem imitującym skórzane obszycie czy
budujące klimat wnętrza oświetlenie ambientowe.
Z drugiej strony to dość
irytujące, że ten sam zestaw wskazników spotkamy zarówno w Kadjarze jak i
Espace, a tę samą kierownicę w każdym modelu od Megane po Koleosa. In minus
zaliczam też rezygnację z centralnego umieszczania wskaźników. Było to nie
tylko charakterystyczne dla Scenica, ale również bardzo wygodne rozwiązanie. Za
to większość materiałów jest miękka i przyjemna w dotyku. Nie ma tu znanego z Talismana
i Megane problemu w postaci szerokiej i twardej jak skała obudowy konsoli
środkowej, co szczególnie u wyższych osób jest uciążliwe dla kolan. Spasowanie
(jeśli nie będziemy się za mocno przyglądać takim szczegółom jak panel
sterowania foteli) można uznać za niezłe. Na nierównościach auto nie wydaje żadnych
niepokojących dźwięków, a przy codziennej obsłudze nic nie trzeszczy.
Jedynie
skóra na fotelu kierowcy była już solidnie przybrudzona i wysiedziana jak na 8
tys. km które widniały na liczniku testowanego egzemplarza. Można jednak uznać,
że to efekt trudów eksploatacji testowej oraz braku zakonserwowania skóry
odpowiednimi preparatami przed oddaniem auta do testów.
9/10 PUNKTÓW
PRZESTRONNOŚĆ I WIDOCZNOŚĆ
To
właśnie przestrzeń jest tą z kluczowych cech, która przez lata decydowała o
popularności minivanów. W tej dziedzinie, szczególnie na tle poprzednich
generacji, nowy Grand Scenic wypada dość blado. Jeśli chodzi o przednie fotele
to miejsca jest pod dostatkiem we wszystkich kierunkach. Fotele są obszerne, do
tego wszechstronnie i elektrycznie regulowane, choć o trzymaniu bocznym oparcia
możemy raczej zapomnieć. Lewarek zmiany biegów (w tym przypadku automatycznej
skrzyni) standardowo dla Sceniców znajduje się wysoko pod ręką.
Zgrzyt zaczyna
się dopiero, gdy mamy zasiąść w drugim rzędzie siedzeń. Na absolutnego Nobla w
dziedzinie absurdów zasługuje projektant tylnych stolików. Po pierwsze dlatego,
że kabina w drugim rzędzie siedzeń nie pozwala na szastanie centymetrami. Po
drugie dlatego, że stoliki te wypadają idealnie na wysokości kolan pasażerów-
czyli dokładnie tam, gdzie jest potrzebne najwięcej miejsca. Do tego są tak
kuriozalnie grube, że nawet gdy posadziłem z tyłu pasażera o wzroście 1,80 m i
przesunąłem fotel kierowcy do przodu, miejsca wciąż było za mało, by w ogóle ten stolik rozłożyć. I wreszcie po trzecie- są
zupełnie nieprzydatne.
Mają gumkę, do przytrzymywania czegoś, no nie wiem,
paczki chrupek oraz wypustki służące do ustawienia tableta, jak wynika z
folderów reklamowych. No ja gratuluję marketingowcom lajfstajlowych pomysłów,
ale tablet luzem przy pierwszym awaryjnym hamowaniu wykręci toeloopa i albo
zrobi komuś krzywdę, albo po prostu przestanie być tabletem działającym. Halo,
jest XXI wiek, takie rzeczy trzyma się w specjalnych uchwytach, a jak nie to
oddawajcie te gwiazdki Euro NCAP. Poza tym w stolikach nie ma zagłębienia na
puszkę z napojem, nie są nawet na tyle obszerne by na postoju w podróży
rozłożyć się z tradycyjną kanapeczką, jajkiem i termosem z herbatą. Nie wiem
czemu Renault utrzymuje rozwiązanie, które powinno być z nowym rokiem modelowym
albo zmodernizowane na wzór poprzednich generacji (stoliki składały się na
płasko i nie zmniejszały znacząco przestrzeni między nogami pasażera a oparciem
przedniego fotela) albo w ogóle usunięte.
Dlaczego tak męczę ten temat? Bo
gdyby nie te cholerne pseudo stoliki, to z tyłu na kolana byłoby dość miejsca
nawet dla mnie (1,92 m) gdybym wsiadł za ustawionym dla siebie fotelem
kierowcy (maksymalnie w dół i maksymalnie w tył). Bo poza tym z tyłu na
szerokość jak i nad głową przestrzeń jest wystarczająca. Zastrzeżenia można
mieć jedynie do małej ilości miejsca na stopy- przy opuszczonym maksymalnie
fotelu kierowcy pasażer z tyłu raczej nie wsunie ich pod fotel. Trzeci rząd
siedzeń (auto homologowane jest na 7 osób) to już nawet nie erzac awaryjnych
miejsc- to jest zwykły żart. O ile w II i III generacji Grand Scenica
rozłożenie tych foteli i odpowiednie wyregulowanie przestrzeni w pozostałej
części kabiny pozwalało rzeczywiście wykorzystać wszystkie miejsca, o tyle w
aktualnej generacji to już wyczyn karkołomny.
Zajrzyjmy więc do bagażnika. 533
dm3 wg normy VDA to wynik zupełnie wystarczający na wakacyjne pakunki dla
rodziny z dziećmi. Na plus trzeba zaliczyć do tego regularne kształty oraz fakt
iż pod podłogą udało się upchnąć subwoofer nagłośnienia Bose, koło zapasowe,
apteczkę gaśnicę i trójkąt.
Również powiększenie przestrzeni i przewiezienie
czegoś dużego, nie powinno stanowić problemu. Auto ma niski próg załadunku oraz
płaską powierzchnię po złożeniu foteli drugiego rzędu. Do tego auto wyposażono
w funkcję One Touch- na lewej burcie bagażnika umieszczono panel z oznaczeniem
poszczególnych części kanapy- wystarczy jedno naciśnięcie, by zagłówek sam się
zsunął w dół a fotel opadł złożony tworząc płaską przestrzeń bagażową. Co
ciekawe, wybierając opcję ALL zobaczymy krótki spektakl, gdyż fotele nie
składają się równocześnie, lecz jeden po drugim- tu widać powiew francuskiej
fantazji. Sztuka dla sztuki, ale przy tym bardzo użyteczna. Tym bardziej, że
złożyć tylną kanapę i 3 rząd siedzeń możemy nawet z poziomu ekranu dotykowego
na konsoli centralnej. Świetny pomysł! Do tego widoczność z miejsca kierowcy
jak na współczesne standardy jest świetna, co jest zasługą sporego przeszklenia
kabiny, solidnych rozmiarów lusterek zewnętrznych oraz podwójnych słupków A,
które moim zdaniem ułatwiały obserwację na boki.
Nie sposób nie wspomnieć o
światłach Full LED Pure Vision w które wyposażony był testowany egzemplarz.
Światła dawały mocne i co ważne jednorodne białe światło o niezłym zasięgu i
wyraźnej granicy cienia, więc jazda nocą tym autem to czysta przyjemność.
Dodatkowo auto wyposażono w funkcję doświetlania zakrętów realizowaną za pomocą
świateł przeciwmgielnych. Kamera cofania dawała przyzwoitej jakości obraz, choć
z uwagi na to że nie była chowana, bardzo szybko się brudziła i zachlapywała.
7/10
PUNKTÓW
FUNKCJONALNOŚĆ
I ERGONOMIA
Osoby
znające Renault większość funkcji odnajdą bez problemu, choć jest kilka
istotnych nowości w stosunku do poprzednika. Sterowanie komputerem pokładowym
powędrowało z manetki wycieraczek na kierownicę, gdzie teraz miejsce znalazły
(oprócz tradycyjnych dla Renault przycisków tempomatu) przyciski do obsługi
telefonu, wybierania głosowego czy zmiany wyświetlanych informacji. Tradycyjny
panel klimatyzacji zastąpiły pokrętła do regulacji temperatury i kilka
podręcznych klawiszy skrótowych- pozostałe funkcje jak siła czy kierunek
nawiewu steruje się za pomocą dotykowego ekranu systemu R-link2.
System ten w
postaci umieszczonego pionowo ekranu o przekątnej 8,7 cala (w uboższych
wersjach wyposażeniowych dostępna jest wersja 7 calowa z osobnym pełnym
sterowaniem klimatyzacją) w prasie motoryzacyjnej jest oceniany różnie. Jedno
jest pewne- nie jest to system intuicyjny. Początkowo poruszanie odbywa się na
zasadzie „ciekawe co się stanie jak to kliknę”. Poszczególne podmenu nie są
tymi, których się spodziewamy. W pierwszych chwilach z autem wyszukanie
interesującej nas funkcji będzie trudne. System ma wiele upierdliwych wad,
które można byłoby łatwo wyeliminować. Np. dedykowany do masażu przycisk na
fotelu kierowcy oraz pasażera zamiast po prostu- włączać masaż- po naciśnięciu
otwiera nam na ekranie menu, z którego możemy wybrać zakładkę „Masaż”. Dziwne?
Dziwne jest dopiero to, że gdy wchodzimy w „Masaż” i chcemy szybkim kliknięciem
odpalić jeden z trzech rodzajów masażu wyeksponowanych na dużych rysunkach
musimy uprzednio trafić palcem w mały kwadracik z przełącznikiem ON/OFF. Czy
można było to zrobić gorzej?
Podobnie pokręcenie pokrętłem temperatury powinno
rozwijać na kilka sekund na ekranie menu klimatyzacji, jednak to nie następuje.
Zmienia się tylko temperatura. Niewiele dobrego można powiedzieć o wybieraniu
głosowym. Z jednej strony telefon parował się z systemem bez problemu, a jakość
dźwięku była przyzwoita, z drugiej strony trzeba mieć anielską cierpliwość,
żeby połączyć się z wybranym przez siebie kontaktem wybieraniem głosowym.
System działał wolno, kilka razy dopytywał mnie czy mam na myśli to czy tamto,
a czasem bez pardonu rozpoczynał połączenie z numerem kompletnie od czapy. Dość
powiedzieć, że przez tydzień testu nie odnalazłem w żadnej zakładce systemu equalizera,
żeby pobawić się ustawieniami dźwięku. A na pokładzie pracował przecież znakomity
zestaw audio BOSE. Dźwięk był czysty i z odpowiednią dawką basów płynących z
subwoofera. Słuchanie muzyki w takim aucie pozwala odkryć znane nam utwory na
nowo.
Wracając do ekranu multimedialnego- jego reakcja na dotyk jest lekko
opóźniona. Sam ekran jest jednak czytelny i estetyczny. Szkoda tylko, że wzorem
Espace czy Talismana nie przeniesiono tu joysticka, który byłby pod ręką-
wyraźnie brakuje tego elementu. Tym bardziej, że kolejną ergonomiczną wpadką są
dotykowe przyciski m.in. power, głośności oraz home po prawej stronie ekranu,
co w efekcie sprawiało, że za każdym razem, gdy chciałem wrócić przyciskiem
home do nawigacji, musiałem odrywać plecy od oparcia i trafić w dotykowy domek.
Wskaźniki przed kierowcą są ładne i czytelne, do tego mają cztery wzory w pięciu
kolorach do wyboru. To w połączeniu z ambientowym oświetleniem wnętrza
zmieniającym się wraz z zaprogramowaymi przez producenta programami systemu
Multi-Sense tworzyło naprawdę przytulną i indywiduwalną atmosferę we wnętrzu
nowego Scenica. Pozycja za kierownicą i zakres regulacji fotela i kierownicy
wystarczą nawet osobom o większych gabarytach. Miejsce pracy kierowcy jest
dobrze przygotowane. Fotel kierowcy i pasażera automatycznie odsuwa się po
otwarciu drzwi ułatwiając wsiadanie (wersja z elektrycznie sterowanymi
fotelami). Sam fotel kierowcy jest wygodny i nie męczy na dłuższych trasach
jednak jest to kolejna generacja Scenica z przesuniętym ku środkowi auta
fotelem w stosunku do osi kierownicy. To z kolei sprawiało np. że kompletnie
bezużyteczny stał się dla mnie wyświetlacz przezierny head up. Jego wskazania
wyświetlane z rzutnika na płytce były pochylone- jedynym sposobem by widzieć je
poprawnie było… przesunąć się idealnie na wprost kierownicy. Siedząc w pozycji
wyznaczonej przez fotel- nie siedzimy na środku kierownicy. To jest widoczne i
niestety odczuwalne. Zresztą wnętrze w ogóle ma kilka wpadek, których uniknęli
kilkanaście lat temu konstruktorzy pierwszego Grand Scenica, a nie uniknęli ich
współcześni. Dodatkowe lusterko do obserwacji dzieci (dobrze nam znane- jest
identyczne od 14 lat) jest umiejscowione bardzo blisko lusterka wstecznego,
przez co po rozłożeniu nie tylko częściowo je zasłania, ale także odbija się w
nim i zasłania część tylnej szyby.
Tylne ledowe lampki oświetlenia wnętrza
świecą pasażerowi prosto w głowę, więc jak będzie chciał poczytać to tylko w
cieniu własnej czupryny. Jednak są też elementy, które z powodzeniem, tak jak w
poprzednikach, znalazły się w nowej generacji. Przesuwna konsola środkowa z
podłokietnikiem kryje dwa schowki, podwójny uchwyt na napoje, dodatkową (trudno
dostępną) półeczkę na drobiazgi i gniazdo zapalniczki. Brakuje tu co prawda
typowego miejsca na smartfona ale z powodzeniem za miejsce takie służyła roleta
schowka. Podobnie jak w poprzednikach mamy do dyspozycji schowki podłogowe, dwa
mniejsze z przodu i dwa większe z tyłu- to idealne rozwiązanie do
przechowywania pod ręką kamizelki odblaskowej, czy skrobaczki do szyb w sezonie
letnim. Do dyspozycji są też obszerne schowki w drzwiach oraz schowek pasażera
Easy Life w formie odsuwanej szuflady. Wielu ludzi krytykuje to rozwiązanie, a
tak naprawdę jest ono całkiem sprytne. Bez względu na to czy schowek uchylany
czy odsuwany i tak potrzebne jest przecież miejsce przed nogami pasażera.
Jednak szuflada Easy Life otwierana automatycznie przyciskiem jest dużo
wygodniejsza np. gdy na fotelu pasażera nikt nie podróżuje a do schowka sięga
kierowca.
Pozostał także, w kolejnej już odsłonie, system Hands Free, czyli
pierwszy seryjnie oferowany system pozwalający kartą pozostającą w kieszeni
otworzyć i odpalić samochód. Tym razem masywne klamki Scenica wyposażono w indukcyjny
czujnik otwarcia wzorem Talismana i pozostałych modeli nowej generacji. Auto po
zbliżeniu się wita nas włączeniem oświetlenia i rozłożeniem lusterek a otwiera
się po chwyceniu lub pociągnięciu za klamkę. Do odpalania służy przycisk
umieszczony tam gdzie zawsze. Po opuszczeniu auta i oddaleniu się na kilka
metrów auto się zamyka i składa lusterka. Niezmiennie genialne w swym
działaniu. Do tego nowa karta mimo, że mniej praktyczna od poprzednich z uwagi
na rozmiar, za sam wygląd zasługuje na uznanie. Nowością jest rozkładany
podłokietnik w drugim rzędzie siedzeń z uchwytami na kubki. Niestety nie
posiada on otworu do przewożenia długich przedmiotów. Ale chwila chwila,
przecież Scenic ma z tyłu trzy fotele…. Nie? Nie. Producent z nieznanych przyczyn
zrezygnował z trzech osobnych foteli i zastosował asymetrycznie dzieloną
kanapę. To znacznie ogranicza możliwości aranżacji wnętrza, zarówno w kwestii
transportu większych rzeczy jak i w kwestii gospodarowania miejscem na foteliki.
Auto jest zatem z jednej strony łatwe w obsłudze, komfortowe i świetnie
wyposażone. Jest wykończone dobrymi jakościowo materiałami i ma sporo
funkcjonalnych dodatków. Z drugiej strony system Rlink2 nie został w żaden
sposób udoskonalony wobec oferowanego od 2015 roku systemu z dużym ekranem z
Espace, a wnętrze posiada szereg irytujących rozwiązań, z którymi dotychczas
właściciele Grand Sceniców się nie borykali.
6/10
PUNKTÓW
MANIERY
NA DRODZE
Biorąc
pod uwagę, że mamy do czynienia z autem rodzinnym, nowy Grand Scenic prowadzi
się bardzo dobrze. Układ kierowniczy o zmiennej sile wspomagania uzależnionej
od wybranego trybu jazdy (Eco, Comfort, Normal, Sport i Perso) jest odpowiednio
komunikatywny i całkiem nieźle informuje co się dzieje z przednimi kołami.
Zawieszenie zestrojono dość sprężyście. Zaletą jest pewne prowadzenie i dobra
współpraca z kierowcą, jednocześnie podczas pokonywania poprzecznych nierówności
ciężko mówić o francuskim komforcie. Auto trochę za nerwowo tłumi szybko
następujące po sobie nierówności. W codziennym ruchu ogromną zaletą jest to, że
nie odczuwamy, że poruszamy się całkiem sporym samochodem. Manewrowanie jest
łatwe, lusterka zewnętrzne ogromne, a kamera cofania i system automatycznego
parkowania dla wielu będzie wybawieniem. Może nie parkuje on idealnie, ale już
samo ustawienie auta w wąskim miejscu parkingowym jest dużym ułatwieniem. Wiele
mówi się o ogromnych 20 calowych kołach i o ich wpływie na komfort.
Po pierwsze w
stosunku do uprzednio stosowanych rozmiarów dla felg 17 calowych, nowy rozmiar
ma profil niższy jedynie o ok 5mm, więc nie można mówić o jakiejś dramatycznej
różnicy. Natomiast problem z nowymi oponami jest taki, że szerokość 195 to stanowczo
za mało do stabilnej jazdy autostradowej. Auto ma zwiększony prześwit, więc
cała masa resorowana znajduje się wyżej niż dotychczas, a jednocześnie koła są
węższe. Dlatego też podmuchy wiatru na autostradzie są dużo bardziej
odczuwalne. Ponadto nawet przy codziennej jeździe miasto/trasa przy szybszym
wejściu w zakręt auto jest zdecydowanie podsterowne- trzeba mocno dokręcić
(świetnie leżącą w dłoniach) kierownicę, żeby zachować zakładany tor jazdy.
3,5/5
PUNKTÓW
PORUSZYCIEL
Kiedyś
świat był prosty, a benzyniaki Renault żwawe, trwałe i tanie w naprawach.
Niestety, ekologiczna pogoń za króliczkiem i downsizing doprowadziły do
degradacji motoryzacji. I nie twierdzę, że nie należy szukać bardziej
ekologicznych i wydajnych rozwiązań. Trzeba. Problem w tym, że efekty tej
pogoni z reguły są ładne na papierze, a z rzeczywistością nie mają nic
wspólnego. Początkowo czwartą generację Grand Scenica napędzały znane z
poprzednika i z innych modeli Renault benzyniaki z rodziny 1.2 TCe. Miałem
okazję jeździć np. Capturem z takowym silnikiem i automatem i śmiem twierdzić,
że tam spisywało się to dobrze. Jednak w większym i cięższym Scenicu 4
generacji silnik 1.2 TCe, którego prowadziłem niedługo po debiucie w salonach,
efekt pracy 130 koni mechanicznych można było odczuć dopiero powyżej 4 tys
obrotów. Trochę dziwne jak na turbodoładowany silnik. Poza tym z relacji
użytkowników jak i samych mechaników Renault wynikało, że silnik niestety miewa
problemy z trwałością, podwyższonym zużyciem oleju lub po prostu absurdalnym
apetytem na paliwo. Z tym większą radością dobrałem się do nowego Grand
Scenica, wiedząc, że pod maską znajduje się nowy silnik 1.3 TCe o mocy 163 KM
sprzężony z dwusprzęgłowym automatem EDC o 7 przełożeniach. Silnik ten powstał
jako owoc współpracy Renault, Nissana i Mercedesa. Dość powiedzieć, że napędza
on już od kilku miesięcy podstawowe wersje Mercedesa klasy A! Kiedyś nie do
pomyślenia, a dziś proszę- Mercedes z silnikiem Renault.
Ale do rzeczy. Silnik
jest kulturalny, przyjemnie brzmi i przy prędkościach do 120 km/h potrafi być
naprawdę dynamiczny. Większości kierowców naprawdę nie potrzeba więcej wigoru.
Maksymalny moment obrotowy uzyskiwany jest bardzo wcześnie, dzięki czemu
skrzynia szybko zmienia przełożenia na kolejne. Zmiana biegów przebiega
płynnie, skrzyni nie zdarzają się szarpnięcia. Jednak czar pryska, przy próbie
dynamiczniejszej jazdy. Po części to zapewne wina oprogramowania skrzyni
biegów, a po części samego silnika. Jedziemy trasą 80 km/h, tryb Neutral i
chcemy się włączyć szybko na lewy pas i wyprzedzić kilka aut. Wciskamy mocno
pedał gazu, a w tym momencie skrzynia dobiera często absurdalnie niskie
przełożenie, po czym silnik wchodzi na wysokie obroty, zaczyna wyć, a auto
dalej nie przyśpiesza. Całą wieczność w takiej sytuacji trwa odpuszczenie
sprzęgła przez skrzynię. Dużo lepiej auto przyśpieszyłoby przy szybkiej
redukcji o jeden/dwa biegi, a nie z siódmego na 3. Dlatego też nauczyłem się
podczas testu przed wyprzedzaniem szybko przełączać drążek w tryb manualny i
ręcznie dobrać sobie przełożenie (choć i tu komputer potrafi się wtrącić). Tu
też objawia się jedna z dwóch poważnych wad samego silnika. Jedną jest ta, że
pałowanie silnika powyżej 4 tys obrotów na wyższych biegach mija się z celem.
Auto wtedy wyje i żmudnie nabiera prędkości. A przecież poruszałem się głównie w
pojedynkę. Pytanie jak auto zbierałoby się do pracy po załadowaniu rodziny i
wakacyjnego ekwipunku. Druga zaś, to spalanie. Czy downsizingowy silnik
powinien tyle palić? Z jednej strony mamy tu do udźwignięcia 1604 kg, wysokie
nadwozie, automatyczną skrzynię, mnóstwo komfortowych dodatków dla których
trzeba wyprodukować prąd. Z drugiej strony system start-stop, wąskie jak
makaron spaghetti opony, filtr cząstek stałych, bezpośredni wtrysk paliwa i
tryb ECO, którego włączenie nawet umarłego wyprowadzi z równowagi. Średnia z
1000 km testu wyniosła ostatecznie 9,5 l/100km. Mam świadomość, że ostatnie 300
km pokonałem mocno nieprzepisowo, co też mnie utwierdziło w przekonaniu, że
samochód ten powyżej 140 km/h nie ma już tyle wigoru, a kick down powoduje
jedynie zwiększenie hałasu. Z drugiej strony przez pierwsze 700 km prawilnego
umiarkowanego tygodnia z samochodem (trasa/miasto 50/50) spalanie i tak
wynosiło 8,9 l/100km. Sam na co dzień poruszam się 14 lat starszym
odpowiednikiem tego samochodu- Grand Sceniciem z silnikiem 2.0 T o tej samej
mocy. Średnie spalanie wynosi przeważnie od 9,5-10 l/100km. Pytanie co robiła
technologia przez te 14 lat? Być może wersja z manualną skrzynią biegów
najnowszej generacji Grand Scenica pozwoliłaby lepiej ocenić silnik. Bo ogólnie
pozostawia on pozytywne wrażenie, dopóki zasłaniamy w dowodzie rejestracyjnym
rubrykę z ilością kW. Kiedy ją odsłaniamy, pozostaje niedosyt. Tak, to
najlepsze słowo dla opisu 1.3 TCe. Niedosyt. Nie wiedzieć czemu, ale
spodziewałem się większych fajerwerków.
3/5
PUNKTÓW
BEZPIECZEŃŚTWO
Auto
posiada oczywiście komplet 5 gwiazdek z testu EURO NCAP, a testowane przeze
mnie auto było naszpikowane nowoczesnym wyposażeniem z zakresu bezpieczeństwa
czynnego. System wspomagania nagłego hamowania z funkcją wykrywania pieszych
(działa, zdarzyło mi się w trasie podczas zmiany pasa z dużą prędkością
usłyszeć sygnał ostrzegawczy o pojeździe znajdującym się przede mną, a raz
nawet zadziałał hamulec, który spowolnił samochód), system kontroli odległości
przed pojazdem poprzedzającym (wyświetla się w formie sekund i podświetla
odpowiednio na zielono, pomarańczowo i czerwono, określając, na ile bezpieczną
odległość zachowujemy), system kotroli pasa ruchu, który w razie najechania na
linię imituje „tarkę” na jezdni, a co odczuwamy poprzez drgania kierownicy.
Mamy tu także aktywny tempomat, który sprawdzał się bez zastrzeżeń, czujniki
martwego pola, które moim zdaniem były nadpobudliwe, system rozpoznawania
znaków drogowych oraz automatyczną zmianę świateł drogowych na mijania. Od
ilości dodatków może rozboleć głowa, ale co istotne, można ustalić intensywność
z jaką poszczególne systemy będą działać, a nawet wyłączyć konkretne systemy.
Oprócz tego mamy oczywiście komplet poduszek powietrznych i pozostałe elementy
bezpieczeństwa biernego. Szkoda, że w tym szale zabrakło miejsca na rzeczy
proste i nie mniej istotne. Po pierwsze- z tyłu pasy bezpieczeństwa nie mają
regulacji wysokości. Jest na to miejsce, robią tak inni producenci, dlatego nie
rozumiem, dlaczego w Scenicu tego nie zastosowano, przez co u wielu osób
przebieg pasa będzie nieprawidłowy. Po drugie- brak prowadnicy środkowego pasa
z tyłu- przechodzi on pośrednio koło głowy sąsiada, zupełnie bez sensu. Po trzecie-
zbyt mały zakres regulacji wysokości pasa bezpieczeństwa z przodu. Niski nie
jestem, to też fotel miałem maksymalnie opuszczony, a mimo to pas potrafił mi
się ześlizgiwać z ramienia właśnie przez zbyt niskie jego umiejscowienie, a to
może być podczas wypadku opłakane w skutkach.
4/5
PUNKTÓW
FOTELIKI
W
poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie czy Grand Scenic to wciąż rodzinny samochód,
udałem się do warszawskiego oddziału Tylem.pl na przymiarki fotelików.
Założeniem było sprawdzić dwie konfiguracje. W pierwszej wymyśliłem rodzinę,
która potrzebuje nosidełko dla dziecka, które za chwilę przyjdzie na świat,
fotelik tyłem do kierunku jazdy dla 3 letniego średniaka i fotel z ostatniej
grupy dla 6 latka Druga konfiguracja, to rodzina z 5-letnimi bliźniakami i ich
7 letnim bratem- tak, tak- sprawdziliśmy czy da się ustawić obok siebie trzy
foteliki z ostatniej grupy wagowej, z czym zwykle w autach występuje spory
problem.
Pierwszym
miłym zaskoczeniem jest to, że na przednim fotelu pasażera oraz na tylnych
skrajnych miejscach mamy do dyspozycji złącza ISOFIX i-size oraz punkty
kotwiczenia Top Tether.
Drugim, dość płaska kanapa imitująca osobne fotele. Pierwszy
w aucie wylądował fotelik RWF z grupy 9-25 kg montowany pasami bezpieczeństwa,
nogą stabilizującą oraz pasami kotwiczącymi. Środkowe miejsce jest dobre do
montażu tego typu fotelików w tym modelu samochodu, gdyż kanapa na środku jest
dość płaska i łatwo było uzyskać dobre wychylenie fotelika, zaś tunel środkowy
występuje w formie szczątkowej. Noga stabilizująca fotelika niestety sprawiła,
że konsola środkowa z podłokietnikiem musiała zostać przesunięta całkowicie do
przodu- zatem pasażerowie z przodu pozbawieni zostali miejsca na kubki oraz
dostępu do gniazda zapalniczki.
Niestety Renault nie przygotowało pętli
mocujących do fotelików tyłem. Pierwszy montaż odbył się poprzez przeplecenie
pod szynami fotela pasów kotwiczących. Okazało się jednak, że to rozwiązanie
praktycznie uniemożliwia przesuwanie przednich foteli gdyż mechanizm blokuje
się przez napięte pasy kotwiczące.
Na szczęście wobec przesuwnej tylnej kanapy
pod nią znajduje się kilka miejsc nadających się do zapętlenia, zatem w
przypadku fotelika RWF na środku mocowanego z udziałem pasów kotwiczących w grę
wchodzi samokotwiczenie. Bez większych problemów za to zamontowaliśmy nosidełko
zarówno przy pomocy pasów, jak i na bazie isofix. Pamiętać jednak należy, iż
noga bazy nie może opierać się o pokrywę pustych schowków podłogowych- należy
je szczelnie wypełnić (jeśli nie jest dostępne fabryczne wypełnienie, najlepiej książkami lub klockiem drewna).
Po przeciwnej
stronie kanapy miejsce znalazł fotelik z grupy 15-36 mocowany za pomocą isofix.
Zatem bez większych przeszkód dopasujemy do tego auta trzy umieszczone obok
siebie foteliki z mieszanych grup wagowych, bez problemu zamykając drzwi.
Jednocześnie pozostał pasażerom z przodu naprawdę spory zapas miejsca. Na
modularnej bazie umieściliśmy także fotelik następny do 105 cm tyłem do
kierunku jazdy- również bez przeszkód.
Czy coś można tu zmienić lub poprawić?
Ewidentnie wysłać w kosmos pseudo-stoliki. Bez nich pasażerowie z przodu
zyskają cenne centymetry lub też na tylnej kanapie zamontujemy gabarytowy
fotelik tyłem.
A co
z testem 3 fotelików 15-36 kg? Ponieważ foteliki dopasowujemy nie tylko do
auta, ale także do dziecka, nie sililiśmy się na zamontowanie z tyłu trzech
takich samych modeli. Nie wiem czy wiecie, ale foteliki z tej grupy mogą być
mniejsze, większe, szersze, węższe, bardziej lub mniej regulowane, więc ilość
możliwych konfiguracji jest ogromna. Ostatecznie w aucie wylądowały trzy
zupełnie różne foteliki. Co prawda dostęp do zamków pasów jest w takiej
konfiguracji utrudniony, ale nie niemożliwy.
Ostatni test- zamykamy drzwi i…
idealnie. Wszystkie trzy foteliki wpasowały się we wnętrze jak dzik w szyszki. Zwróćcie
uwagę, na ważny szczegół- foteliki nie krzywią się walcząc o miejsce, są
dobrane odpowiednio.
Na tym zakończyliśmy- powietrze tego dnia było wyjątkowo mroźne
i przeszywające.
8/10
PUNKTÓW
GOSPODARKA
WYPOSAŻENIOWO-CENOWA
Czy
to auto jest drogie? Subiektywnie, na pierwszy rzut oka kwota 136.400 zł za
kompaktowego minivana wydaje się szalona. Z drugiej strony mieliśmy do
czynienia z niemal kompletnie wyposażonym samochodem. Renault naszpikowało swój
model mnóstwem komfortowych dodatków oraz systemów bezpieczeństwa. Jedyne czego
mi brakowało w kwestii wyposażenia, to podgrzewanej kierownicy, ale ta jest po
prostu w tym modelu niedostępna. Poza tym dostajemy najmocniejszy silnik
benzynowy z 7 biegowym automatem, skórzane fotele z elektryczną regulacją i
masażem, doskonały sprzęt audio, i ten wyjątkowy design. Ale gwoli porównania, szybki
rzut oka na cenę lidera europejskich minivanów 2017- Volkswagena Tourana. Próbując
wyrównać wyposażenie obu aut, cena Tourana z silnikiem 1.5 TSI o mocy 150 KM ze
skrzynią DSG o 7 przełożeniach szybko przekroczyła 170 tys zł, a na pokładzie
brakowało wciąż masażu (niedostępny ze skórzaną tapicerką), a koło zapasowe
było niedostępne w konfiguracji 7 miejscowej. Ponadto Grand Scenic z racji
zwiększonego prześwitu może podgryźć troszkę rynek crossoverów, który często
cierpi na niedostatki przestrzeni. Widzimy więc, że ta niemal topowa
konfiguracja Grand Scenica nie jest przesadnie droga. Minus za konieczność
dopłaty w topowej wersji za takie banały jak relingi dachowe czy roletki w
tylnych drzwiach.
4/5
PUNKTÓW
PODSUMOWANIE
Czy
Grand Scenic broni się zatem jako auto rodzinne? Wygląda na to, że to ten sam,
znany, lubiany niedzielny rosół. Tylko tym razem podano go w fikuśnej misce i
do tego z małą łyżeczką. Do miski można się przyzwyczaić, ale przydałby się powrót dużej łyżki przy okazji liftingu. Już samo odświeżenie interfejsu systemu R-link2,
wykopanie nieprzydatnych stolików, powrót do 3 osobnych foteli z tyłu i usunięcie kilku prostych wad
funkcjonalnych byłyby ogromnym krokiem naprzód. Zatem zdecydowanie nie jest to zmierzch prekursora gatunku. Raczej nowe rozdanie. Ale Renault wciąż jest w grze, nawet jeśli czasem karta nie idzie.
ŁĄCZNY WYNIK 44,5/60
PUNKTÓW
Renault Polska- za użyczenie samochodu,
Tylem.pl- za fachowe doradztwo fotelikowe,
scenic-forum.pl- za pomoc w zorganizowaniu testu,
Marcie Sz.- za użyczenie sprzętu fotograficznego.
Galeria
Dzień dobry.
OdpowiedzUsuńCzy sprawdzał Pan także zwykłego (krótkiego) Scenica? Jestem ciekaw czy tam porządny RWF wejdzie bez kasowania siedzenia pasażera :)
Sprawdzałem. Ilość miejsca z tyłu jest mało śmiesznym żartem, a rozbudowane stoliki praktycznie wyłączają możliwość zastosowania jakiegokolwiek większego fotelika RWF.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuń44 year old Accounting Assistant I Eleen Beevers, hailing from Etobicoke enjoys watching movies like Only Yesterday (Omohide poro poro) and Kite flying. Took a trip to San Marino Historic Centre and Mount Titano and drives a Jaguar D-Type. sprawdz ta strone internetowa
OdpowiedzUsuńDzięki, bardzo dobry test. Muszę jednak zmartwić rodziców trojga dzieci - mimo że 3 foteliki się fizycznie mieszczą obok siebie, producent w instrukcji samochodu wręcz zakazuje montowania na środkowym miejscu jakiegokolwiek fotelika! Także w testach NCAP to miejsce jest oznaczone jako niebezpieczne. Co ciekawe, dziecko > 135cm wzrostu już staje się bezpieczne na tym fotelu.
OdpowiedzUsuń